sobota, 3 grudnia 2011

początek...

Sobota wieczór.
Tląca się świeczka o zapachu owoców leśnych daje lekkie światło w pokoju, a przede wszystkim ten nastrój, który tak lubię. I bynajmniej nie jest to dla mnie czas relaksu, chociaż marzy mi się czasami dłuższa błogość mego bytu, jakiś stan statyczny… Na dziś dzień i na kolejne dni, kolejne miesiące i pewnie dłużej, pozostaje mi się zadowolić tymi krótkimi chwilami prostych przyjemności, gdzieś chwytanych w ciągu dnia. Jakże cenię sobie każdą z nich! Lubię wtedy oderwać myśli od mojej codzienności i wznieść je wyżej. Bo…
„gdybyśmy umieli spojrzeć na własne życie z lotu ptaka, to być może doszlibyśmy do wniosku,
że do sytuacji błahych przywiązujemy zbytnią wagę, a te poważne traktujemy zbyt lekko.”

Niestety nie pamiętam kto to powiedział, ale ten cytat z łatwością utkwił mi w pamięci…
A reszta dzisiejszego wieczoru? to lektura związana z pracą i francuski. Do tego słodkości, które dziś dostałam od M. z okazji  pierwszego przepracowanego miesiąca w nowej pracy. Muszę przyznać, iż zaskoczyła mnie tym bardzo. Oj ta M...