niedziela, 27 maja 2012

Moje życie na krawędzi


Moje życie nabrało niesamowitego tempa od kilku miesięcy. Tak niewiele czasu mam dla siebie. Raczej nie mam go wcale.

Stres...

Zauważyłam, że nie ma chwili abym się nie stresowała. Nawet podczas snu.... Budzę się i czuję się do granic spięta, i czuję wtedy, w jednej chwili (na nowo) napływ obaw, czarnych jak smoła myśli... często przeradzających się w strach, co paraliżuje... Zauważyłam, że ciągle się boję.

Mam poczucie, że balansuję na krawędzi mojej wytrzymałości... a wtedy myślę.... że krótka to droga do nieba... to chwila... i że tam, tam będę szczęśliwa... tam nie będę się bać.. tam... nie będę już płakać.... jak teraz........... jak teraz.

Boże... zmiłuj się nade mną... Boże zmiłuj się nad tymi co mnie prześladują...

sobota, 12 maja 2012

12.05.2012


Mój wzrok niemalże ciągle dziś utkwiony w tarczę zegara... Cały dzień liczę godziny, minuty przed, minuty w trakcie... i...
Wiem, nie powinnam tak spędzać tego czasu... w ten sposób... nie tak.....
Gdybyś wiedział.... że łzy popłynęły... że....

Panie, dziękuję Ci za ten dzień...

I jak to będzie dalej?
Jak zwykle... i nic się nie zmieni....
.....