czwartek, 7 czerwca 2012

Jest tak wiele powodów by dziękować...


Myślę sobie jak wiele dobrego jest w moim życiu, mimo trudności z którymi się zmagam (jak każdy) każdego dnia. Tylko nie dostrzegam tego na co dzień... zbyt przytłoczona i ogłuszona codziennością. Ale tyle jest powodów by się cieszyć, by Bogu dziękować...
Nade wszystko Panu dziękuję i ogromnie się cieszę, że nie choruję na jakąś poważniejszą chorobę, że mogę zwyczajnie funkcjonować na tym świecie.
Że mam sprawne nogi i ręce i dzięki temu mogę wiele w życiu robić.
Że mam wspaniałych rodziców.
Że mam P., który tak mi pomaga. Gdyby wiedział jak wiele dla mnie zrobił i wciąż robi... To jest aż nie do pojęcia...  Do końca życia MU się nie odwdzięczę.
Że mam wspaniałe osoby w moim życiu... Margaret... jak bratnia dusza, jak siostra, której nigdy nie miałam... rozumiemy się tak wspaniale! Dziękuję...
Że mam pracę – mimo „schodów” tam.
Że robię tak naprawdę to co tak lubię w swoim życiu... uczę się języków, czytam i ogólnie się wciąż uczę...
Że żyję kolejną godzinę na tej ziemi, by wykorzystać ją najlepiej jak potrafię...
To jest taki czubeczek czubka góry lodowej. Przecież istnieje jeszcze tysiące powodów by się cieszyć i dziękować. Chociażby to, że mam co zjeść i gdzie spać – choć takie banalne i jakże oczywiste mogłoby się to wydawać.

Boże dziękuję Ci...

I za te czereśnie, które tato wczoraj zerwał z naszego drzewa...