Myślę sobie jak
wiele dobrego jest w moim życiu, mimo trudności z którymi się
zmagam (jak każdy) każdego dnia. Tylko nie dostrzegam tego na co
dzień... zbyt przytłoczona i ogłuszona codziennością. Ale tyle
jest powodów by się cieszyć, by Bogu dziękować...
Nade wszystko
Panu dziękuję i ogromnie się cieszę, że nie choruję na jakąś
poważniejszą chorobę, że mogę zwyczajnie funkcjonować na tym
świecie.
Że mam sprawne nogi i ręce i dzięki temu mogę wiele w
życiu robić.
Że mam wspaniałych rodziców.
Że mam P., który tak mi pomaga. Gdyby wiedział jak
wiele dla mnie zrobił i wciąż robi... To jest aż nie do pojęcia... Do końca życia MU się nie
odwdzięczę.
Że mam wspaniałe osoby w moim życiu... Margaret...
jak bratnia dusza, jak siostra, której nigdy nie miałam...
rozumiemy się tak wspaniale! Dziękuję...
Że mam pracę – mimo
„schodów” tam.
Że robię tak naprawdę to co tak lubię w swoim
życiu... uczę się języków, czytam i ogólnie się wciąż
uczę...
Że żyję kolejną godzinę na tej ziemi, by wykorzystać ją najlepiej jak potrafię...
To jest taki czubeczek czubka góry lodowej. Przecież
istnieje jeszcze tysiące powodów by się cieszyć i dziękować.
Chociażby to, że mam co zjeść i gdzie spać – choć takie
banalne i jakże oczywiste mogłoby się to wydawać.
Boże dziękuję
Ci...
I za te czereśnie,
które tato wczoraj zerwał z naszego drzewa...