niedziela, 27 maja 2012

Moje życie na krawędzi


Moje życie nabrało niesamowitego tempa od kilku miesięcy. Tak niewiele czasu mam dla siebie. Raczej nie mam go wcale.

Stres...

Zauważyłam, że nie ma chwili abym się nie stresowała. Nawet podczas snu.... Budzę się i czuję się do granic spięta, i czuję wtedy, w jednej chwili (na nowo) napływ obaw, czarnych jak smoła myśli... często przeradzających się w strach, co paraliżuje... Zauważyłam, że ciągle się boję.

Mam poczucie, że balansuję na krawędzi mojej wytrzymałości... a wtedy myślę.... że krótka to droga do nieba... to chwila... i że tam, tam będę szczęśliwa... tam nie będę się bać.. tam... nie będę już płakać.... jak teraz........... jak teraz.

Boże... zmiłuj się nade mną... Boże zmiłuj się nad tymi co mnie prześladują...

2 komentarze:

Margaret pisze...

Myślami i sercem jestem przy Tobie.
Nie bój się. Jaką masz gwarancję, że ci, którzy Cie krzywdzą nie boja się? Może oblani lękiem i strachem zachowują się właśnie w sposób agresywny. Czasem strach i lęk, nieporadność w życiu wywołuje agresję. Musisz być silna. Dasz radę. Jesteś silna. Popatrz przez pryzmat czasu wstecz... na to co przeszłaś i ile pokonałaś. Czy to nie graniczy z nad ludzką siłą? Bądź ponad tymi, którzy sami nie potrafią funkcjonować w społeczeństwie, raniąc wrażliwe serca. Pozdrawiam kochana Pamiętaj, że jestem.

maretka pisze...

Tak pięknie potrafisz ująć wszystko w słowa i tak pocieszyć... Dziękuję.... dziękuję...