sobota, 12 maja 2012

12.05.2012


Mój wzrok niemalże ciągle dziś utkwiony w tarczę zegara... Cały dzień liczę godziny, minuty przed, minuty w trakcie... i...
Wiem, nie powinnam tak spędzać tego czasu... w ten sposób... nie tak.....
Gdybyś wiedział.... że łzy popłynęły... że....

Panie, dziękuję Ci za ten dzień...

I jak to będzie dalej?
Jak zwykle... i nic się nie zmieni....
.....

2 komentarze:

Margaret pisze...

Zastanawiam się, dlaczego nasze życie usłane jest cierpieniem...
Jak żyć, by wszystko miało sens? Co sprawia, że mimo naszej wiary ogrom cierpienia towarzyszy nam przez życie? Wierząc, powinno być lżej. Jestem i pamiętam. Serdeczności kochana...

maretka pisze...

Wiesz... też się czesto zastanawiam nad tym... Przyszła mi kiedyś taka myśl do głowy, że to właśnie tylko cierpienie, przeżyte z Bogiem może wyzwolić w nas największe pokłady miłości, jakie w nas są.Cierpienie wydaje mi się być taką moją szansą bycia z Bogiem najbliżej, jak tylko można być tutaj na ziemi... To ogałacanie sie wtedy z naszych ułomności... To ciągłe potwierdzanie Bogu, że kocham... mimo wszystko... że ufam nade wszystko.. Ten stan połączony z Komunią Świętą jest dla mnie największym zjednoczeniem z NIM. Hmm..

Ściskam Cię... i myślę o Tobie... Zaglądam do Ciebie, a tam taka cisza...
...